kapolkio
Komentarze: 0
Napisała Ewa Stadtmuller
Dokładnie 13 maja 1917 roku, zdarzyło się coś, co na zawsze odmieniło
losy nie tylko trójki fatimskich pastuszków, ale także... całego
świata.Był piękny, ciepły dzień. Łucja, Franciszek i Hiacynta wybrali
się na pastwisko o nazwie «Cova da Iria». Było ono
położone dość daleko, więc dotarli tam dopiero koło południa. Właśnie
mieli zjeść skromny posiłek, gdy ujrzeli coś niezwykłego. „Niewiasta
obleczona w słońce” — to określenie najlepiej pasowało do Pięknej Pani,
która stała przed nimi. – Zapytała nas, czy chcemy ofiarować się Bogu
jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany — wspomina
Łucja. — Powiedzieliśmy, że chcemy, a wtedy Ona rozłożyła dłonie, z
których rozchodziły się promienie. Powiedziała, że będziemy bardzo dużo
cierpieć, ale łaska Boża będzie nas umacniać. Obiecaliśmy przychodzić
na to miejsce każdego trzynastego dnia miesiąca. Trzeba się
modlićDzieci wiele razy spotkały się z Piękną Panią. Maryja mówiła im o
grzesznikach, którzy są skazani na potępienie tylko dlatego, że nikt
się za nich nie modlił. Pewnego dnia pokazała im piekło. To było coś
przerażającego. Hiacynta omal nie umarła ze strachu. Od tej chwili
wciąż myślała o biednych grzesznikach. Gotowa była przyjąć każde
cierpienie, każdą ofiarę, byle tylko im pomóc. Nie straszne jej były
umartwienia. Jadła bardzo mało, a swój post ofiarowywała za tych,
którzy jedli bez opamiętania; chodziła na Mszę Świętą także w dzień
powszedni w intencji tych, którzy zapominali o niej nawet w niedzielę;
modliła się najpiękniej, jak potrafiła, za tych, którzy nie modlili się
wcale. Wciąż powtarzała słowa, których nauczyła ją sama Matka Boża: „O
mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia
piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie
tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”. Pewnego dnia
Maryja powiedziała dzieciom o wielkim nieszczęściu wiszącym nad
światem: „Jeżeli nic się nie zmieni, za pontyfikatu Piusa XI nastanie
kolejna wojna, jeszcze okrutniejsza od poprzedniej. Proszę, módlcie się
o pokój!” Czy małe serca pastuszków, choćby najbardziej oddane Bogu,
mogą odmienić losy świata? Pani poprosiła o nabożeństwo do swego
Niepokalanego Serca. To tak, jakby wskazywała drogę ratunku.
Czas próby dla dzieci rozpoczął się czas trudny, ale pełen łaski.
Skończyło się odmawianie Różańca po łebkach. Franek, Hiacynta i Łucja
nie tylko dużo się modlili, ale i pokutowali. Często w największe upały
odmawiali sobie picia, rezygnowali z łakoci, a południowy posiłek
oddawali uboższym od siebie. Nosili szorstkie sznury, boleśnie
ocierające skórę. Hiacynta czasem nie mogła powstrzymać łez, a mimo to
nie rezygnowała z umartwień. Gdy ktoś wyrażał się przy niej wulgarnie
albo czynił coś złego, upominała go. – Nie rób tak! — błagała. — To
obraża Pana Boga. Chyba nie chcesz trafić do piekła?! Ma się rozumieć
nie przysparzało jej to sympatii otoczenia. Franek nie upominał nikogo;
najwyżej opuszczał towarzystwo i pogrążał się w modlitwie
wynagradzającej. Biedną Łucję drogo kosztowało ciągłe powtarzanie, że
naprawdę widzieli Matkę Bożą. Jej mama, przekonana, że dziewczynka
zmyśla, starała się skłonić ją do odwołania «kłamstw» wszystkimi
dostępnymi środkami, nie wyłączając kija od szczotki. Mimo nalegań ani
Łucja, ani Franciszek, ani Hiacynta nie wyparli się tego, co mówili o
objawieniach. Gdy nie mogli już wytrzymać tego, że ciągle zadawano im
te same pytania, po prostu uciekali przed natrętami i chowali się pod
łóżkiem, w beczce — gdzie tylko się dało. Trwanie «na posterunku»
traktowali jako kolejną ofiarę, szczególnie gdy wypytującymi były osoby
duchowne... Dużo chętniej rozmawiali z prostymi ludźmi, którzy mówili
im o swoich potrzebach. Coraz częściej zdarzało się, że któreś z tej
trójki wymodliło czyjeś uzdrowienie czy nawrócenie. Z miesiąca na
miesiąc na miejsce objawień napływały coraz większe tłumy./ ... /Cud
słońca13 października — podczas ostatniego spotkania Matki Bożej z
trójką dzieci — Maryja nagrodziła wierność swoich małych posłańców w
sposób zupełnie niezwykły. W miejscu objawień stał się cud. Słońce
nagle przestało razić. Zalśniło wszystkimi kolorami tęczy i zaczęło
«tańczyć», wznosząc się i opadając jak gdyby w rytmie nieziemskiej
muzyki. To zjawisko obserwowało kilkadziesiąt tysięcy osób. Tak ogromna
rzesza nie mogła śnić albo doznawać halucynacji. Prosto do nieba Piękna
Pani zapowiedziała Franciszkowi i Hiacyncie, że ich życie na ziemi nie
będzie długie — i tak też się stało. Oboje zarazili się grypą
hiszpanką, która u Hiacynty wywołała ropne zapalenie opłucnej. Obydwoje
bardzo cierpieli, ale dzielnie znosili dolegliwości, ofiarowując je
Panu Bogu. Franek chciał w ten sposób pocieszyć Pana Jezusa, a Hiacynta
— ratować grzeszników. Teraz nie mogli już uciec przed naporem ludzi.
Jedni przychodzili po to, by z nimi porozmawiać; inni, aby o coś
zapytać. Byli i tacy, którzy chcieli po prostu posiedzieć w ich
obecności; twierdzili bowiem, że to dodaje im sił i pomaga odzyskać
spokój. Franek nie mógł już doczekać się chwili, gdy pójdzie do nieba.
Ostatniego wieczoru wyspowiadał się i przyjął Komunię Świętą. Obiecał
dziewczynkom, że będzie się za nie modlił. Odszedł cicho i spokojnie,
tak jak żył. Hiacynta umarła dziesięć miesięcy później. Najdotkliwsze
były dla niej pobyty w szpitalach. Leżała tam sama z dala od rodziców i
ukochanej Łucji. Zgodziła się na tę samotność, by uratować jeszcze
więcej dusz. Z niebywałą cierpliwością znosiła bolesne zabiegi i
samotność. Jedyną pociechą były dla niej odwiedziny Matki Bożej, która
pewnej zimowej nocy zabrała ją prosto do nieba. Małe, wierne służki
wypełniły wszystko, co im polecono.13 maja 2000 roku Jan Paweł II
dokonał ich beatyfikacji. W uroczystości beatyfikacyjnej Hiacynty i
Franciszka uczestniczyła ostatnia z trójki fatimskich pastuszków —
Łucja, która przyjechała do Fatimy z klasztoru karmelitańskiego w
Coimbrze. Matka Boża zapowiedziała Łucji, że pozostanie ona na ziemi
jeszcze jakiś czas. Łucja zmarła, mając 98 lat. Widać wiele lat było
trzeba, aby zobaczyć, jak
wypełniają się kolejne fatimskie tajemnice.13 lutego 2005 roku siostra
Łucja dołączyła do Hiacynty i Franciszka, wyprzedzając o niecałe dwa
miesiące w drodze do nieba Jana Pawła II, który realizował żądania
Pięknej Pani z Fatimy.
Opowiadanie to fragmenty książki „Pastuszkowi
Dodaj komentarz